Z Włodzimierzem Kwiecińskim, prezesem Polskiego Związku Karate Tradycyjnego, rozmawia Jadwiga Skurska
Jadwiga Skurska: Rok 2001 zapisze się w historii polskiego karate tradycyjnego jako inauguracja Polskiej Ligi Karate Tradycyjnego. Jakie były motywy organizacji tego typu rozgrywek?
Włodzimierz Kwieciński: O stworzeniu Polskiej Ligi Karate Tradycyjnego myśleliśmy od 1994 r. Z założenia miały być to zawody w pewnym sensie elitarne, zawody dla grupy najlepszych zawodników. Wejście do tej grupy miało stać się celem dla kolejnych karateków. Chodziło nam również o to, aby naszych najlepszych zawodników, mających osiągnięcia na arenie międzynarodowej, prezentować szerokiej publiczności przyczyniając się w ten sposób do popularyzowania karate tradycyjnego w Polsce.
Po okresie przygotowań nasze zamierzenia doprowadziliśmy do etapu realizacji. Rok 2001 to inauguracja rozgrywek Polskiej Ligi Karate Tradycyjnego. Wystartowało w niej siedmiu utytułowanych zawodników. Wymieniam ichw kolejności alfabetycznej: Wojciech Kamiński, Radosław Olczyk, Andrzej Maciejewski, Krzysztof Neugebauer, Jerzy Szcząchor, Jacek Wierzbicki, Andrzej Zarzeczny. Zwycięzcą tegorocznej Ligi został nasz najbardziej doświadczony i utytułowany zawodnik Krzysztof Neugebauer.
J.S. Co odróżnia rozgrywki Polskiej Ligi od innych zawodów, oprócz tego, że są to zawody tylko dla wąskiej grupy najlepszych karateków karate tradycyjnego?
W.K. Najistotniejszą cechą jest to, że zawodnicy starują tylko w jednej konkurencji, która składa się z kata i kumite. Jest to zgodne z ideą sztuki karate. Trenowanie tylko kata lub tylko kumite jest bowiem zaprzeczeniem idei sztuki karate. Techniki tradycyjnego karate odnajdujemy w kata, a kata powstały z doświadczeń w walce. My ucząc się kata, uczymy się również stosowania ruchów i sekwencji technik z kata w walce.
Kolejną istotną cechą Ligi jest to, że jest zawodowa. Nie polega to jednak tylko na tym, że zawodnicy i sędziowie otrzymują pewne drobne wynagrodzenia za swoją pracę, i że zwycięzca Ligi otrzymał od sponsora samochód. Zawodowstwo Ligi polega przede wszystkim na sposobie podejścia do niej. Wszystkie zawody ligowe rozgrywane są w określonych standardach. Przeprowadzana jest selekcja najlepszych zawodników oraz najlepszych sędziów międzynarodowych. W czasie rozgrywek Ligi pracuje komitet monitorujący. Sporządzana jest szczegółowa dokumentacja filmowa, która jest bazą do bieżących i późniejszych analiz i opracowań. Celem ich jest podnoszenie na coraz wyższy poziom procesu szkolenia zawodników, instruktorów i sędziów.
J.S. Rok 2001 to również inauguracja, i to właśnie w Polsce, nowego cyklu imprez pod nazwą Puchar Świata Karate Tradycyjnego. Co mają wspólnego obie imprezy?
W.K. Pod względem merytorycznym założenia obu imprez są takie same. Z tym, że Puchar Świata, jak sama nazwa wskazuje, to impreza międzynarodowa. Startują najlepsi na świecie. Jest to impreza, nad realizacją której pracował od dawna również Polski Związek Karate Tradycyjnego. Polska ma zaszczyt być organizatorem pierwszej edycji tej światowej imprezy. Puchar Świata nie będzie bezpośrednim powieleniem systemu, który przyjęliśmy w Polskiej Lidze, ale również i tu każdy zawodnik będzie startował zarówno w kata jak i w kumite. Jako organizator mamy przywilej wystawienia dwóch zawodników. W tym roku Polska Liga miała dodatkowy cel; wyłonić dwóch najlepszych do startu w Pucharze Świata. Tym drugim zawodnikiem okazał się Radosław Olczyk. A zatem zwycięzca tegorocznej Polskiej Ligi Krzysztof Neugebauer oraz Radosław Olczyk zmierzą się z najlepszymi na świecie 14 .10. 2001 w Warszawie.
J.S. Czy tego typu imprezy zapewniają przyszłość sztukom walki?
W.K. Uważam, że przyszłość wszystkich sztuk, w tym sztuki karate, polega na mistrzostwie. Mistrzostwo nieodłącznie wiąże się ze sztuką. Sztuka jest nieskończona i niewielu zbliża się do szczytu jej zrozumienia. Dlatego trzeba promować tych, którzy potrafią najwięcej, którzy poprzez swoją aktywność najlepiej potrafią zaprezentować wspaniałą sztukę, jaką jest karate tradycyjne. A dziedziny tej aktywności są szerokie. Jest to aktywność zarówno zawodnicza, instruktorska, sędziowska jak i organizacyjna.
J.S. Współzawodnictwo sportowe nie może się odbywać bez publiczności. Jest ona integralną częścią każdego widowiska sportowego.
Co chcemy jej dać organizując nasze imprezy?
W.K. Chcemy przede wszystkim pokazać karate na najwyższym światowym poziomie.
W Polskiej Lidze startują przecież mistrzowie świata, mistrzowie Europy. Chcemy pokazać odrębność karate tradycyjnego, prawdziwego, oryginalnego japońskiego karate. Chcemy pokazać przepaść, jaka nas dzieli od zawodów, które też nazywają się zawodami karate, ale w czasie których oglądamy walki bez kontroli nad ciałem, bez realizacji idei sztuki karate. Walki, które są bijatyką na ręce i nogi, kopaniną prowadzącą do ciężkich urazów.
W tym roku mam trzydziestolecie zajmowania się karate. W początkowym okresie zdobywania popularności karate w Polsce sale, na których odbywały się zawody wypełnione były po brzegi. Na przestrzeni tych lat obserwowałem jak wraz z degradacją poziomu zawodów,wraz z wzrastającą liczbą urazów malała liczba chętnych do oglądania takich imprez. Ludzie nie chcieli oglądać szarpiących się zawodników, łamanych nosów, brutalnych ciosów i kopnięć. Jaki jest bowiem cel tego typu zawodów? Oglądając współzawodnictwo w różnych dyscyplinach sportu, znamy ich cel. W biegu na 100 m sprawdzamy kto najszybciej przebiegnie ten dystans, w skoku w dal kto skoczy najdalej, w boksie kto pierwszy doprowadzi do nokautu,w zapasach kto pierwszy położy na łopatki. A w karate? Karate tradycyjne określa ten cel. Jest nim cios kończący i zawodnicy starają się to zademonstrować, to jest ich cel.
I ten cel zaczyna być jasny dla wszystkich. Techniki powierzchowne, techniki z faulami po prostu nie są premiowane i to jest bardzo ważne. Przygotowując się do zawodów zawsze przygotowujemy też publiczność. Organizujemy przed zawodami pokazy, spotkania, zachęcamy młodzież i dorosłych do udziału zarówno w treningach jak i kibicowania na zawodach. Stąd nasza publiczność to najczęściej ludzie,którzy ćwiczą karate. Tylko niewielka liczba ludzi ma ducha do rywalizacji sportowej. Większość jest widzami, ale takimi którzy chcą być w tym towarzystwie, chcą to oglądać, chcą wspierać zawodników. I z takiej publiczności jesteśmy bardzo dumni. Reakcje publiczności na naszych zawodach są bardzo fachowe. Nie ma bezsensownych gwizdów, tumultu. Jeśli zawodnik wykona piękną akcję, to wszyscy biją brawo, bez względu na to czy jest to Polak, Rumun czy Niemiec. Jeżeli coś brzydkiego się dzieje wtedy wszyscy reagują też w sposób oczywisty i jednoznaczny. I właśnie na takiej publiczności nam bardzo zależy. O taką publiczność musimy się starać.
J.S. Każdy młody człowiek w pewnym okresie życia szuka dla siebie wzorca. Idolami stają się sławni sportowcy, piosenkarze. Czy w karate tradycyjnym jest podobnie?
W.K. W każdym sporcie mamy gwiazdy. Są nazwiska, które jednoznacznie kojarzą się z daną dyscypliną sportową. Podobnie jest w karate. Młodzież inaczej pojmuje istotę tej sztuki, inaczej pojmuje zawody niż na przykład my, którzy teraz tutaj ze sobą rozmawiamy. Myślę, że oni potrzebują swoich bohaterów, aby mogli się do nich zbliżać, oczywiście w sposób, na jaki pozwala ich poziom rozumienia karate. Fascynacja ulubionym bohaterem wyzwala chęć naśladowania, chęć działania. To jest prosty mechanizm ktoś się komuś podoba, podoba mu się jego osobowość, jego zachowanie. Zaczyna być wzorem. Ja sam sobie przypominam jak rozpoczynało się moje karate. Było wycinanie zdjęć z gazet takich jak "Sport dla wszystkich", oglądanie i pokazywanie pierwszych figur karate. Zafascynowała mnie tajemniczość związana z tą sztuką oraz umiejętności prezentowane przez karateków. To był ten mój pierwszy kontakt. Później przeszło to w ciekawość ludzi, którzy się tym zajmują, ludzi, którzy przyjeżdżali do nas jako instruktorzy. Każdy taki przyjazd był dla mnie wielkim wyzwaniem, był próbą bycia takim samym, albo lepszym. I właśnie w ten sposób następuje realizacja marzeń, wyobrażeń. Ale one się oczywiście zmieniają. Karate jest wielką sztuką, jest nieskończonym morzem wiedzy, bo praktycznie karate tradycyjne zajmuje się człowiekiem, a w jego poznaniu nie ma ograniczeń. Nie ma ograniczeń w naszym rozwoju i nie ma ograniczeń w tym, czym zajmujemy się w karate tradycyjnym. W centrum jego zainteresowania jest bowiem człowiek. W związku z tym nasze pole działań jest nieograniczone, ale gdzieś ono musi się zacząć. Musi się zacząć od fascynacji. I my próbujemy wyzwalać tą fascynację.
Na naszym rynku proponuje się młodzieży wiele aktywności fizycznych w oparciu o różnorodne sztuki, czy sporty walki. Wszyscy zapraszają młodzież na swoje zajęcia. To jest prawo wolnego rynku. I na tym rynku, tak jak na wszystkich rynkach, jest konkurencja. Jeśli potraktować naszą ofertę do młodzieży jako produkt, choć to może niezbyt miłe określenie, to musimy dbać o nasz wizerunek, o wizerunek karate tradycyjnego jako tej najlepszej marki.
J.S. Dlaczego nam tak bardzo zależy na tym, aby młodzi ludzie trenowali karate tradycyjne?
W.K. Młodzież przychodzi do nas z wyboru, a nie z przymusu. Często instruktor karate staje się dla nich tym pierwszym autorytetem, wzorem, czy wręcz idolem. I nie chodzi o to, by taki młody człowiek zajmował się tylko karate. Mój syn, na przykład, obecnie dość dobrze, sobie radzi chyba w 14 sportach. I to nie jest tylko umiejętność kopania piłki, czy rzucania jej do kosza, ale są to umiejętności na dość dobrym poziomie. Wśród tych sportów karate jest u niego na miejscu pierwszym, przynajmniej ja tak to obserwuję. Uważam, że właśnie dlatego ma on możliwość zajmowania się tak różnorodnymi sportami, ponieważ rozpoczynał od treningu karate i nadal trenuje. Trening ten dał mu solidne podstawy. Jest to bowiem trening wszechstronny, trening ogólnego rozwoju, koordynacji, dyscypliny, samodyscypliny, siły woli. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale zawodnicy, którzy osiągają wielkie sukcesy w różnych dyscyplinach sportu, np. w tenisie ziemnym, często szukają rezerw do przełamania kolejnych barier właśnie w uzupełniającym treningu sztuk walki. Również u niektórych znanych piosenkarzy część ich treningu psychofizycznego oparta jest na treningu karate. Chodzi o to, że w sztukach walki jest olbrzymia dawka waleczności, honoru, samozaparcia.
A więc tych wszystkich cech, których właśnie bez sztuki walki nie da się rozwinąć w ponadprzeciętny sposób, a które tak bardzo potrzebne są nam w codziennym życiu. W naszej współczesnej cywilizacji potrzebni są nam ludzie waleczni, ludzie honorowi i prawi. Tacy ludzie są nam potrzebni dzisiaj i byli potrzebni przez całą historię świata. Obserwacje, jak nasza młodzież ćwicząca karate się rozwija, potwierdzają wspaniały wpływ praktycznego zajmowania się tą sztuką walki na niezwykle symetryczny rozwój ciała, na jego dynamikę, szybkość, gibkość, elastyczność. A także na pozytywne nastawienie psychiczne. Jeśli każdy trening staje się wyzwaniem dla ćwiczącego, żeby wyjść z niego bardziej zadowolonym niż do tej pory, to taka postawa przenosi się na życie codzienne. Każe się człowiekowi rozwijać, nie gnuśnieć, patrzeć do przodu,patrzeć na życie w sposób dynamiczny i optymistyczny.
J.S. Mamy dwóch zawodników, zwycięzców Polskiej Ligi Karate Tradycyjnego, którzy wystartują w Pucharze Świata. Radek Olczyk i Krzysiek Neugebauer to niezwykle skromni i sympatyczni ludzie. Nie mają nic w sobie z gwiazdorstwa. Mogą być przykładem dla młodzieży. Myślę, że jest to budujące, że takich właśnie mamy mistrzów.
W.K. Ich nazwiska promują karate tradycyjne nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Poprzez swoje wyniki, poprzez swoją waleczność, poprzez to, że utrzymali się w doskonałej formie w rozgrywkach ligowych, poprzez Mistrzostwa Europy, poprzez wiele zgrupowań doszli do momentu, w którym wystartują na Pucharze Świata. Znaleźli się u szczytu, wśród ośmiu najlepszych na świecie, wybranych z olbrzymiego grona ćwiczących. Być w tej ósemce to niezwykły prestiż. Uważam, że w naszych zawodnikach, w Radku i Krzyśku, jest zawarta olbrzymia ilość doświadczeń wielu ludzi; instruktorów, sędziów, przyjaciół, współćwiczących. Od wielu ludzi, z którymi walczyli na lidze, w Mistrzostwach Polski, Mistrzostwach Europy, Mistrzostwach Świata, od swoich nauczycieli, od trenerów reprezentacji, od sędziów dostali olbrzymi pakiet doświadczeń, olbrzymi pakiet wskazówek, które potrafili wykorzystać w swojej pracy treningowej. Każdy z nich ma za sobą lata treningu opartego o doświadczenia wielu ludzi, którzy próbowali ich ukierunkowywać, w taki czy w inny sposób. I jest to niezwykłe zarówno ich osiągnięcie jak i nasze.
Rzeczywiście, Radek i Krzysiek to niezwykle sympatyczni ludzie. I jeśli byśmy popatrzyli na to, kto dochodzi do najwyższych zwycięstw, to okaże się, że są to właśnie takie osoby. Krzysiek i Radek to osoby niezwykle przyjacielskie, powiedziałbym trochę takie "miśkowate", dobroduszne, ale jest w tej ich dobroci duża siła. Jest w nich siła, a nie agresja. Jest w nich skromność, a nie bufonada. Jest grzeczność, a nie gwiazdorstwo. I właśnie tacy ludzie mają wielką szansę stać się idolami młodych ludzi poszukujących wzorców do naśladowania.