Wysoki poziom polskiego karate utrzymuje się
– Z większością moich polskich rywalek miałam już do czynienia. Wiem już mniej więcej jak one walczą i czego się spodziewać. A zawodniczki zagraniczne? To się okaże już na mistrzostwach świata w Lublinie – mówi Zofia Taranczewska, reprezentantka Polski, zawodniczka Krakowskiego Klubu Karate Tradycyjnego.
Polska od dawna jest potęgą w karate tradycyjnym. Nic się nie zmieniło?
Myślę, że nie. Faktycznie mamy wyjątkowo dużo utalentowanych zawodników, którzy regularnie zdobywają zawody w międzynarodowej rywalizacji w karate tradycyjnym. Tak jest już od wielu lat i wydaje mi się, że ten wysoki poziom polskiego karate, stale się utrzymuje.
Upewniam się, bo przed nami grudniowe Mistrzostwa Świata w Karate Tradycyjnym w Lublinie. Rozumiem, że z twoim udziałem.
Nie jest to chyba jeszcze do końca pewne, ale mam nadzieję, że się zakwalifikuję. Do końca nie znamy jeszcze podstawowych składów reprezentacji Polski i nie wiemy, kto ostatecznie dostanie powołania. Ale tak, liczę na to, że będę mogła wziąć udział w mistrzostwach.
Od dawna trenujesz karate?
Ja zaczęłam trenować karate w wieku czterech lat. Czyli chyba już całkiem długo, bo to trzynaście lat temu. Od tego czasu regularnie trenuję.
I to tak z przypadku?
Właściwie to był kompletny przypadek. Moja mama zapisała mnie na treningi, ponieważ chciała, żebym miała trochę ruchu. A ponieważ karate jest sportem bardzo ogólnorozwojowym, to mama sama stwierdziła, że to będzie najlepsza dyscyplina dla mnie. Teraz to już tylko kontynuacja tego wszystkiego. Z tym, że teraz mama nie musi nie namawiać. Ja sama bardzo chcę, to moja decyzja, ale rzeczywiście trzynaście lat temu, nikt nie wiedział, że tak to się potoczy i karate, to będzie tak ważna część mojego życia.
Liczyłaś ile masz medali w kolekcji?
(śmiech). Nie. Nie zdarzyło mi się nigdy, żeby to liczyć. Nie mam pojęcia. Jakoś nie wpadłam nigdy na to, żeby robić takie statystyki.
Ale jest jeszcze w domu miejsce na te trofea?
Oczywiście! Na to zawsze znajdzie się miejsce. Jeśli nawet będzie za ciasno, to coś przestawimy, ale na to miejsce być musi.
Co jest najtrudniejszego w treningach karate.
Każdy element treningu karate jest na swój sposób trudny. Mimo, że trenuję już od tylu lat, to cały czasu uczymy się nowych rzeczy, albo powtarzamy te same. Po to, żeby udoskonalić te elementy i dążyć do perfekcji. Ciężko mi wybrać jedną najtrudniejszą rzecz w treningach karate. To jest bardzo rozbudowana dyscyplina sportu i nie sądzę, żeby była jedna trudna rzecz.
Czego nauczyło cię karate?
Poza oczywiście takim ogólnym wysportowaniem i sprawnością fizyczną, to na pewno karate, bardzo wiele daje od strony psychicznej. Ja uważam na przykład, że karate dało mi bardzo dużo pewności siebie i takiego obeznania z życiem. Chodzi choćby o nawiązywanie kontaktów z innymi ludźmi. Karate powoduje, że jest łatwiej się otworzyć na ludzi i być pewnym siebie. Ale jednocześnie człowiek staje się pokorny wobec życia i uczy jak rozwiązywać problemy. Karate uczy, żeby się nie poddawać, a to jest bardzo ważne w życiu.
Zdarzyło cię się skorzystać z tych umiejętności, niekoniecznie na zawodach?
(śmiech). Nie zdarzyła mi się jeszcze taka sytuacja. Ale to jest tak, że zawsze jeśli ludzie słyszą, że trenuję karate, to już trochę inaczej mnie traktują i raczej nie chcą ze mną zadzierać. Nigdy nie byłam na szczęście w takiej sytuacji, żebym musiała pokazywać swoje umiejętności poza rywalizacją sportową.
Przed mistrzostwami świata podglądasz gdzieś rywalki, czy wszystko okaże się w Lublinie?
Z większością moich polskich rywalek miałam już do czynienia. Wiem już mniej więcej jak one walczą i czego się spodziewać. Staram się oglądać swoje stare walki i wyciągać z tego wnioski. A zawodniczki zagraniczne? Z tym jest troszkę ciężej, ponieważ ja nie znam ich za bardzo i nie jestem w stanie przewidzieć, kto dokładnie przyjedzie na mistrzostwa świata. To się okaże już na miejscu w Lublinie. Ale zawsze staram się mieć strategię opracowaną, do takich ogólnych sposobów walki.